Mój tata zwykł mawiać, że kura jest zwierzęciem wyjątkowym bo nie tylko dostarcza jedzenie, ale także od razu je dla nas pakuje. I choć wszystkie zwierzęta są wyjątkowe (a te, które nas żywią w szczególności) faktycznie rzadko kiedy serwują nam swoje cuda na wynos.
Jakiś czas temu wybielałam przed Wami mleko, mówiąc w jaki sposób wyglądać powinno jego przetwórstwo. Obiecałam wtedy również, że do tematu mleka wrócimy rozmawiając o zmianach, które zaszły w systemach jego pakowania.
Dawno, dawno temu bo w latach 60 XX wieku, na rynku pojawiły się woreczki foliowe. Pamiętamy takie mleko, a w niektórych delikatesach nadal mamy okazję kupić. To zabawne, jak historia i oczekiwania ludzi zataczają koło. Podczas gdy my w XXI szklaną butelkę z mlekiem kojarzymy ze świeżością, 50 lat temu społeczeństwo oszalało na punkcie nietłukących się woreczków foliowych. Temat powszechnej dystrybucji mleka w szklanych butelkach powrócił dopiero w okresie PRL – u, kiedy to lokalne spółdzielnie odpowiadały za jego dystrybucje i ciągły recykling.
Mleko z tamtych czasów było naprawdę świeże. Choć brzmi to jak bajka, wraz z rozwojem rynku żywności zaczęto dostrzegać w tym wadę. Szukano rozwiązania, które poradziłoby sobie z jednym zagadnieniem: krótkim terminem przydatności.
Wraz z pojawieniem się nowych metod pasteryzacji mleka, produkcja weszła na poziom masowy, który wymaga optymalizacji kosztów. Jako, że szkło do najtańszych materiałów nie należy, szybko pojawiły się pierwsze kartonowe opakowania bez nakrętki. Byłyby one jak na owe czasy fenomenalne, gdyby wcześniej producenci lodówek przewidzieli ową mleczarską rewolucję i zaprojektowani odpowiednio szerokie półki mogące pomieścić nowe opakowania. Potem było już co raz lepiej ponieważ na rynku zaczęły pojawiać się kartony oraz butelki z tworzywa sztucznego dopasowane do wymiarów sprzętów gospodarstwa domowego.
4 lata temu na do sprzedaży wprowadzono butelkę z uchwytem firmy „Piątnica” , która do dziś zyskuje uznanie konsumentów. Znana ze swojej ergonomiczności biała dama, posiada dodatkowo warstwę odbijającą promieniowanie słoneczne (właśnie dlatego jest biała).
Historia zatoczyła koło i powoli na rynek mleczarski wraca traktowana do tej pory jako opakowanie gorszej kategorii – folia. Cena tradycyjnej jest niższa niż 10 groszy. Z jednej strony mleczarnie nie chcą, aby ich brand kojarzył się z reliktem PRL – u, z drugiej niski koszt produkcji stale kusi. Czy da się połączyć pożyteczne z tanim? Firma Ecolean zaprezentowała innowacyjny dzbanek z folii, które można po pierwsze otworzyć bez użycia nożyczek, po drugie postawić w lodówce bez obaw, że się przewróci, po trzecie podgrzewać w mikrofalówce jeszcze przed otwarciem i wreszcie po czwarte uznać za ekologiczne, gdyż aż w 40% powstał on z występującego w przyrodzie węglanu wapnia. Całość wygląda dość niepozornie, choć rzeczywiście jest takim czarnym (białym) koniem wśród opakowań na mleko. 🙂
A na deser opakowanie – ciekawostka: z kranikiem, dodatkowo składane w kartonik gotowy do wyrzucenia.
Standardowo źródła:
Górska J., Innowacyjne opakowanie dla innowacyjnego produktu, [w:] Kierunki rozwoju opakowań, red. Wasiak W., Polska Izba Opakowań, Warszawa 2014, s. 43 – 45.
Górski J., Opakowania część 2: Folia ma się dobrze, http://www.forummleczarskie.pl/RAPORTY/185/opakowania-foliowe-pet/
I własna głowa 🙂